Lata 80-te, część 1

wspomnienia MK

 

Lata 80-te cz.1

 

Historia mówi, że były burzliwe. :-) Ale spróbuję opisać wszystko to co pamiętam, z najdrobniejszymi szczegółami. W tamtych latach każde wakacje spędzałem nad naszym kochanym Bałtykiem. Gdzie? W większości przypadków na wspaniałych „wczasach wagonowych PKP”. Były to stare towarowe wagony kryte, przerobione na „mieszkalne”, w sam raz dla pracownika PKP z liczną (niejednokrotnie) rodziną - podobno byli tacy, co jeszcze na tym interesie zarabiali, bo dofinansowanie było większe niż koszt pobytu. :-) Właściwie mogę powiedzieć, że w ten sposób poznałem całe polskie wybrzeże. W jednych miejscach byłem tylko jeden raz, w innych nawet kilka razy. Ponieważ dziś nie sposób dokładnie określić, gdzie byłem w którym roku (co prawda są zdjęcia, ale bez dat, niestety) będę opisywał po kolei poszczególne miejsca.

 

Świnoujście, Międzyzdroje

 

Chyba śmiało można powiedzieć, że to jedne z najbardziej znanych miejscowości nad naszym morzem. Byłem tam kilka, jeśli nie kilkanaście razy. No i do moich zamiłowań komunikacyjnych w tym momencie „dobijają” promy - spinające komunikacyjnie dwie części Świnoujścia. Pamiętam, że kiedyś wszystkie promy kursowały w centrum miasta. Były to promy małe (osobowe) - takie stateczki, promy średnie (pasażersko - samochodowe) - typu „Wolin” i „Uznam” no i te wielkie (samochodowe) - typu „Karsibór”. Wszystkie promy dobijały do nabrzeża bokiem. Jak można się domyślać tak duży „ruch” na wodzie w centrum miasta był uciążliwy i dlatego wielkie promy „Karsibór” wylądowały poza miastem (10 km od centrum) na przeprawie promowej w okolicach nomen omen dzielnicy Karsibór, gdzie działają po dziś dzień. Komunikację autobusową zapewniały w tamtych czasach Autosany w wersji miejskiej, takie z harmonijkowymi drzwiami, no i Berliety PR110. Na linii kolejowej dosyć często można było spotkać składy Bip (najczęściej, również teraz, taki skład to: siódemka + Bipa + jakaś jedynka dla „krezusów”). I nawet parę razy taką Bip-ą jechałem na kawałku Świnoujście - Międzyzdroje, oczywiście „na górze”. Tak swoją drogą to wydaje mi się, że jest kilka rodzajów wagonów piętrowych. Np. takie składy, niektóre mają proste ściany czołowe i jedno wąskie okienko w ścianie czołowej, inne mają skośny dach i trzy okienka w ścianie czołowej. Są składy cztero- i dwuwagonowe, a także gdzieś widziałem trzywagonowy. Kiedyś też słyszałem, że ktoś miał pomysł na jazdę wahadłową Bip-y „po niemiecku” czyli elektrowóz z jednej strony cały czas, z drugiej strony kabina sterownicza w Bip-ie. Układ torowy stacji w Świnoujściu jest trochę dziwny. Od Szczecina do Międzyzdrojów linia jest dwutorowa. Za Międzyzdrojami jest Lubiewo, gdzie zaczyna się trzeci tor. Ten tor odchodzi nieco w bok i tam jest cała stacja rozrządowa (z kształtówkami) Świnoujście Przytór. Linia dwutorowa za peronem stacji Świnoujście Przytór nagle robi się jednotorowa (zawsze mnie zastanawiało, dlaczego cała linia jest dwutorowa, tylko na ostatnich paru kilometrach jest jednotorówka) i po minięciu przystanku Świnoujście Odra ostrym łukiem w lewo wchodzi na stację Świnoujście. Ale to nie koniec. Potem peron 1 stacji Świnoujście ciągnie się i ciągnie w kierunku przystani promowej (promy do Skandynawii) a tam nagle jest Świnoujście Port (!). Nie mówię tu o całej plątaninie różnych bocznic i torów ładunkowych biegnących w różne strony portu (oraz do takich wielkich machin służących do wyładowywania węglarek, w pobliżu latarni morskiej). W Międzyzdrojach bywałem już w tych czasach, gdy po wczasowych wagonach nie było już śladu, a na ich miejscu były super drewniane piętrowe domki. Ośrodek jest usytuowany przy samej stacji. A stacja to tylko właściwie przystanek - zwykłe dwa perony (z tym, że w kierunku Szczecina peron jest wysoki, a w kierunku Świnoujścia - niski) i dwa tory, choć wydaje się po otoczeniu, że kiedyś było coś więcej (może jakaś bocznica, rampa, magazyn?). Molo w Międzyzdrojach było jeszcze drewniane, ale część wystająca w morze była zamknięta (choć wiele razy widziałem „dziadków”, którzy stamtąd łowili na wędkę ryby), a o czymś takim jak aleja „pseudogwiazd” i hotel AmberBaltic nikomu się nie śniło. :-) Bardzo często po południu (albo wieczorem) stawałem sobie przy ogrodzeniu stacji, by popatrzeć na przejeżdżające pociągi. Szczególnie imponujący był skład pociągu „Błękitna fala” (bodajże relacji Świnoujście - W-wa / Łódź): EU07 + 2,2,1,1,2,2,WLAB, WLAB,Bc,2,2,1,1,2,2 - cholernie długi skład, 15 wagonów (nawet go kiedyś sobie narysowałem na takich długich posklejanych kartkach), ledwo się to mieściło w peronie, ale to były czasy świetności i dużych przewozów pasażerskich, zwłaszcza w sezonie. Międzyzdroje i Świnoujście mają również w swojej historii jakieś zawirowania natury administracyjnej. Otóż w pewnym okresie Międzyzdroje nie były miastem samym w sobie, tylko stanowiły dzielnicę miasta Świnoujście. I wtedy też Świnoujście zapewniało miejską komunikację autobusową z Międzyzdrojami (jaki był numer linii - nie pamiętam, ale jeździły tam PR110).

 

Niechorze, Rewal, Trzęsacz, Trzebiatów

 

Raz na wczasach byliśmy w Niechorzu. Tym razem było to jednak FWP, taki piętrowy pawilon, jakich wiele było (i jest do tej pory) w różnych miejscowościach letniskowych. I pamiętam, że był wtedy stan wojenny. Bo po drodze było wiele tzw. rogatek, na których żołnierze skrupulatnie wypytywali, po jaką cholerę my jedziemy z W-wy gdzieś na północ, no i trzeba było pokazywać skierowanie na wczasy. Pamiętam również, że były to czasy tzw. kartek. Swoją drogą to do dziś nie potrafię zrozumieć reguł, które wtedy rządziły rynkiem, i nie rozumiem tej głupoty z kartkami (np. na masło, papierosy, buty, czy benzynę :-). Wiem, że tata zawsze woził ze sobą kanister z 10 l benzyny, tak na wszelki słuczaj. No ale wróćmy do Niechorza. Jest tam sobie kolejka wąskotorowa. I wtedy miałem okazję (chyba jedyną w życiu) przejechać się wąskotorówką. Pojechaliśmy sobie do Trzebiatowa. W temacie wąskotorowym jestem kiepski. Pamiętam, że były to stare, zielone, wagony osobowe, że lokomotywa była na pewno spalinowa (może to był jakiś Rumun, nie znam się na oznaczeniach, czyżby Lxd2 ???). Wtedy zwróciłem uwagę, że wąskotorówki są inaczej łączone niż normalne wagony, tzn. jest jeden centralny zderzak i dwa sprzęgi śrubowe po bokach oraz był jakiś przewód z jakąś rurą metalową z boku ściany czołowej (czyżby sprzęg powietrzny hamulców?). Kolejka strasznie się trzęsła, strasznie skrzypiała, no i jak na wąską przystało - niemiłosiernie się wlokła. :-) Z okolic można polecić Trzęsacz, słynący z ruin kościoła stojących na klifie (sławny ze zdjęć w podręcznikach geografii :-).

 

Kołobrzeg

 

W Kołobrzegu byłem dwa razy na wczasach wagonowych. Ośrodek jest (albo raczej był) zlokalizowany tuż przy samej stacji, w takim trójkącie pomiędzy torami, ulicą i jeszcze czymś tam. Wtedy do Kołobrzegu tylko linia z Białogardu była zelektryfikowana, do Koszalina no i oczywiście do Trzebiatowa królowała trakcja spalinowa. Tuż za siatką ogrodzeniową biegły sobie dwa tory - wprost do kołobrzeskiej szopy (a dalej oczywiście reszta torów stacyjnych). Pierwszy tor od siatki to była taka bocznica, a drugim torem odbywał się ruch stacja - szopa. Do (z) szopy w(y)jeżdżały różne loki, ale kwintesencją były... co? Claytony!!! Z rozdziawioną gębą kilka razy dziennie obserwowałem stojąc przy siatce ogrodzenia te piękne i wspaniałe wagony motorowe. To było tak: z szopy powoli i dostojnie wytaczał się Clayton (rozpoznawałem po odgłosie silnika i biegłem do siatki :-). Zatrzymywał się tuż przede mną. Mogłem sobie popatrzeć na szczegóły, najbardziej zwracał moją uwagę wózek napędowy i znajdujące się tam mechanizmy (skrzynia biegów, wał się taki tam obracał, no i pełno przewodów sterujących było, cylindry i dźwignie hamulców, a wszystko pięknie naoliwione błyszczało w słońcu, ech, łzy mam w oczach, gdy to wspominam) :-( Mechanik wysiadał z kabiny i szedł parę metrów do skrzyneczki z telefonem. Dzwonił na nastawnię (i słychać było dzwonek telefonu na nastawni, bo ona była niedaleko). Potem wsiadał z powrotem do SN-a. Po chwili na karzełkowej Tm zapalało się białe światło. Mechanik dawał sygnał, w skrzyni biegów coś się działo, sprzęgło powoli łapało, silnik z cudownym pomrukiem wchodził na obroty, i Clayton powoli, acz dostojnie zmierzał w kierunku peronów stacji, by potem prawdopodobnie popędzić na Trzebiatów... Gdy potem byłem w Kołobrzegu dwa lata później okolice szopy wyglądały już nieco inaczej. Claytony nadal pracowały, ale było ich jakby mniej. Jednak pewnego dnia to, co zobaczyłem, było jak przysłowiowy nóż w plecy MK. Otóż na tym pierwszym (przy siatce) torze w okolicach szopy były jakieś krzaki. Razu pewnego w te krzaki powolutku wjechała stonka. W krzakach coś się działo przez kilka minut, po czym stonka wyjechała i co miała na haku? [W tym momencie wrażliwi MK są proszeni o opuszczenie tego kawałka moich wspomnień.] Na haku stonki były 4 (cztery) Claytony a raczej ich szkielety. Nie było szyb, niektórych ram okiennych, reflektorów, tych kratek pomiędzy reflektorami, całego osprzętu w wózkach napędowych, i wielu innych elementów (pewnie łącznie z silnikami). Znak, że te 4 trupy posłużyły w szopie jako składnica części zamiennych do innych, czynnych jeszcze Claytonów. Stonka wywiozła te szkielety i już nie wróciła, a dokąd z nimi pojechała - nie wiem. Wtedy też zrozumiałem, że oto nadchodzą jakieś czarne chmury i że nigdy już nie będzie tak pięknie, jak dotąd. :-((( Poza tym widywałem różne składy na stacji w Kołobrzegu. Raz widziałem jakiś skład towarowy (chyba same węglarki), stojący na torach towarowych. Doczepiono do niego dwa gagariny, widocznie miał jechać w kierunku Koszalina. Innym razem w kierunku Trzebiatowa przy peronie stał zestaw ST44 + SN61 + 4 bonanzy (lub ryflaki, nie pamiętam dokładnie). Kilka razy widziałem także jakiś pociąg dalekobieżny (niestety nie wiem jaka relacja) z SP47-001. Zdawałem sobie sprawę, że jest to nowość, jakieś cudo - osiągnięcie polskiej myśli technicznej; nie wiedziałem natomiast wtedy, że to jeden z dwóch egzemplarzy i że seria ta po kilkunastu latach skończy marnie swoją służbę na PKP, ale na szczęście sobie ją narysowałem. :-) Poza tym w kołobrzeskim MPK sama klasyka tamtych lat, czyli PR110, Autosany i parę innych, mniej popularnych marek autobusów miejskich.

 

Koszalin, Mścice, sławne Mielno

 

O Mielnie to śmiało mogę powiedzieć, że znam tam każdą uliczkę (lub każdą betonową płytę, z jakich zbudowano główną drogę Mielno - Unieście - Łazy. :-) OWW (Ośrodek Wczasów Wagonowych) mieścił się w lesie, nieco na uboczu Mielna. Piękne położenie, świeże powietrze, szeroka plaża, wspaniała nadmorska Promenada Przyjaźni (wiadomo jakiej :-), czegóż chcieć więcej? Zajmowaliśmy taki duży wagon, numer 82. (Po latach będąc w Mielnie wstąpiłem do OWW i zrobiłem fotkę tegoż wagonu. Dziś jest to zdjęcie historyczne, bo po OWW został tylko ogrodzony teren w lesie i murowana stołówka.) Pierwszy raz w Mielnie byłem wtedy, gdy do morza wpadł wojskowy MIG (stało się to przed południem, dużo ludzi na plaży, wszyscy widzieli ten wypadek, ja też), do dziś na Promenadzie stoi w roli pomnika upamiętniającego śmierć pilota fragment statecznika od MiG-a. Linia Koszalin - Kołobrzeg z odgałęzieniem Mścice - Mielno była wtedy niezelektryfikowana. Raz wybraliśmy się na przejażdżkę do Kołobrzegu samochodem. W kilku miejscach droga przecina tor. I na jednym przejeździe widziałem taki skład: stonka + 5 lub 6 bonanz (albo ryflaków) + SN61 (czyżby na popychu dla stonki???). Innym razem wybraliśmy się do Koszalina. Z Mielna pojechaliśmy autobusem - nieśmiertelna linia 1 (Unieście - Mielno - Mścice - Koszalin dw. PKP). A z powrotem poszliśmy na dworzec. I co ciekawego? Przy peronie stoi sobie skład SN61 + ryflak + ryflak (czyli można rzec - klasyka). Tabliczka na burcie: Koszalin - Kołobrzeg. Czyli nam nie po drodze. Ale kawałek dalej, lecz wciąż przy tym samym peronie stoi SN61 - solówka do Mielna. Okazało się, że pierwszy odjeżdża pociąg do Kołobrzegu, a kilka minut po nim ten do Mielna. No więc zapakowaliśmy się do Claytona. I TO BYŁ JEDEN, JEDYNY RAZ W MOIM ŻYCIU, KIEDY JECHAŁEM CLAYTONEM. Pamiętam, że silniczek pięknie pracował, biegi wchodziły miękko, a SN sunął po szynach niczym krążek hokejowy po lodzie (cóż za poetyckie porównanie, ale się rozmarzyłem :-))). Podróż szybko upłynęła (ach, jaka szkoda) i już byliśmy w Mielnie. Jeszcze po wyjściu z Claytona obejrzałem go sobie dokładnie, zwłaszcza okolice wózka napędowego, a potem pognaliśmy na kolację do OWW. Naprzeciw naszego wagonu 82 mieszkał sobie pewien „dziadek” z Krakowa. Jak się okazało, był emerytowanym maszynistą, przyjechał na wczasy z żoną i dwójką wnuczków. Oczywiście moi rodzice ucinali sobie pogawędki z sąsiadami z naprzeciwka. Gdy dowiedziałem się, że „dziadek” był maszynistą, chciałem, żeby mi parę rzeczy wyjaśnił. Oczywiste jest, że pierwszą rzeczą o jaką go spytałem były szczegóły budowy Claytona. Ale „dziadek” okazał się kompletnym durniem. Stwierdził mianowicie, że taki wagon motorowy posiada 2 (dwa) silniki (!) i każdy silnik napędza jeden wózek (!). No i coś tam zaczął chrzanić o sterowaniu tymi silnikami, itp. A ja mu na to, że to nieprawda, bo właśnie niedawno jechałem takim wagonem motorowym i go dokładnie oblookałem, i ma jeden silnik i jeden wózek napędowy, a drugi toczny, itd. No ale „dziadek” był z Krakowa, więc był uparty i twierdził swoje. A potem dodał, że następnego dnia wybiera się do Koszalina. Gdy wrócił, znowu zapytałem o Claytona. Ale „dziadek” przywalił, że jechał pociągiem, ale nie był to wagon motorowy, tylko stonka + bonanza, bo widocznie wagon motorowy się popsuł. Może to była prawda, a może „dziadek” przybajerował, bo jechał SN-em i okazało się, że to ja mam rację a on nie chciał się przyznać, że jest ćmulem? Potem jeszcze ze dwa razy oglądałem sobie SN-a na stacji i miałem cholerną satysfakcję, że dobrze „dziadkowi” tłumaczyłem. Chciałem mu powiedzieć, że taki z niego maszynista jak ze mnie śpiewak operowy ale rodzice (którzy raczej dobrze mnie wychowali) zabronili mi poruszać więcej tego tematu, no bo nie wypada, żeby jakiś szczeniak miał rację, a jakiś stary ćmul stracił reputację znawcy tematów kolejowych. Później linię Koszalin - Kołobrzeg zaczęto elektryfikować. Byłem świadkiem, jak stawiano słupy przy torze, jak wieszano druty i wreszcie, jak pojechały tamtędy elektriczki. Przy okazji obdrucono również te parę kilometrów do Mielna. I zaczęły tamtędy jeździć EN57. Ale to już nie było to samo, co kiedyś... I na tym bym zakończył podróż w czasie po wybrzeżu zachodnim...

 

Poprzednie wspomnienia: Lata 70-te

 

Następne wspomnienia: Lata 80-te, część 2

 

Powrót na stronę główną